-
To ja - powiedział, również puszczając do nich oko - Gilderoy
Lockhart, kawaler Orderu Merlina Trzeciej Klasy, honorowy członek
Ligi Obrony przed Czarną Magią i pięciokrotny laureat nagrody
Najbardziej Czarującego Uśmiechu tygodnika „Czarownica”...
Ale nie o tym chcę mówić. Nie pozbyłem się zjawy z Bandonu
uśmiechając
się do
niej!
- Narcystyczny dupek- powiedziała cicho brunetka- "Piękne
słowa nie świadczą jeszcze o czystym sercu."
-Chciałaby pani się z nami czymś podzielić pani...
-Smith, jeśli szanowny profesor chce wiedzieć- powiedziała sarkastycznie dziewczyna- powiedziałam "Piękne słowa nie świadczą jeszcze o czystym sercu."
- Dobrze nie ważne. Widzę, że wszyscy kupiliście komplet moich książek. Znakomicie. Zaczniemy od małego quizu. Nie ma powodu do niepokoju... chcę po prostu sprawdzić, co wam zostało z lektury...
-Chciałaby pani się z nami czymś podzielić pani...
-Smith, jeśli szanowny profesor chce wiedzieć- powiedziała sarkastycznie dziewczyna- powiedziałam "Piękne słowa nie świadczą jeszcze o czystym sercu."
- Dobrze nie ważne. Widzę, że wszyscy kupiliście komplet moich książek. Znakomicie. Zaczniemy od małego quizu. Nie ma powodu do niepokoju... chcę po prostu sprawdzić, co wam zostało z lektury...
Rozdał
wszystkim arkusze testowe, wrócił na przód klasy i oznajmił:
-
Macie trzydzieści minut. Zaczynamy! Gabriell spojrzała na swój arkusz
i przeczytała:
1.
Jaki jest ulubiony kolor Gilderoya Lockharta?
2.
Jakie jest skryte pragnienie Gilderoya Lockharta?
3.
Jakie jest, według ciebie, największe do tej pory osiągnięcie
Gilderoya Lockharta?
Podobnych
pytań było 54, a ostatnie brzmiało:
54.
Kiedy przypadają urodziny Gilderoya Lockharta i jaki byłby idealny
dla niego prezent?
Pół
godziny później Lockhart zebrał arkusze i przejrzał je na oczach
całej klasy.
- No, no... nikt nie zapamiętał, że moim ulubionym kolorem jest liliowy. Napisałem o tym w Roku z yeti. A niektórzy powinni uważniej przeczytać Weekend z wilkołakiem... w rozdziale dwunastym napisałem wyraźnie, że idealnym prezentem urodzinowym byłoby dla mnie osiągnięcie powszechnej harmonii między rasą czarodziejów i nie-czarodziejów... chociaż nie odmówiłbym wielkiej butli Starej Ognistej Whisky Ogdena!
- No, no... nikt nie zapamiętał, że moim ulubionym kolorem jest liliowy. Napisałem o tym w Roku z yeti. A niektórzy powinni uważniej przeczytać Weekend z wilkołakiem... w rozdziale dwunastym napisałem wyraźnie, że idealnym prezentem urodzinowym byłoby dla mnie osiągnięcie powszechnej harmonii między rasą czarodziejów i nie-czarodziejów... chociaż nie odmówiłbym wielkiej butli Starej Ognistej Whisky Ogdena!
I
znowu mrugnął do nich łobuzersko. Gabriell patrzyła z pogardą w oczach na nauczyciela. Bardzo przypominał on Malfoy'a tylko nie wyzywał on wszystkich.
-
...ale panna Hermiona Granger wiedziała, że moim ukrytym
pragnieniem jest oczyszczenie świata ze zła i wypromowanie
mojej własnej serii eliksirów do pielęgnacji włosów... Dzielna
dziewczyna! I zasłużyła... - pomachał jej testem - na najwyższą
ocenę! Gdzie jest panna Hermiona Granger?
Hermiona
uniosła drżącą rękę.
-
Znakomicie! - rozpromienił się Lockhart. - Świetnie! Dziesięć
punktów dla Gryffindoru! A teraz... do dzieła...
Schylił
się za swoim biurkiem i podniósł wielką, okrytą płótnem
klatkę.
-
Muszę was jednak ostrzec! Moim zadaniem jest uzbrojenie was w
oręż przeciwko najbardziej odrażającym potworom znanym w świecie
czarodziejów! W tym pomieszczeniu możecie przeżyć strach,
jakiego dotąd nie zaznaliście. Wiedzcie jednak, że nie grozi
wam nic, dopóki ja tu jestem. I proszę o zachowanie spokoju.
Gabriell po usłyszeniu słowo potwory ponownie zainteresowała się lekcją. Ciekawość wzięła górę. Lockhart położył na niej rękę na klatce. Dean i Seamus przestali się śmiać. Neville, siedzący w pierwszym rzędzie, skulił się ze strachu.
- Proszę nie wrzeszczeć - powiedział Lockhart cicho. - To mogłoby je sprowokować.- Lockhart jednym ruchem ściągnął z klatki płótno.
Gabriell po usłyszeniu słowo potwory ponownie zainteresowała się lekcją. Ciekawość wzięła górę. Lockhart położył na niej rękę na klatce. Dean i Seamus przestali się śmiać. Neville, siedzący w pierwszym rzędzie, skulił się ze strachu.
- Proszę nie wrzeszczeć - powiedział Lockhart cicho. - To mogłoby je sprowokować.- Lockhart jednym ruchem ściągnął z klatki płótno.
-
Tak jest - oznajmił dramatycznym tonem. - Oto świeżo schwytane
chochliki
kornwalijskie.
Brunetka nie była w stanie się powstrzymać. Zaśmiała się w tym samym momencie co Seamus. Słyszała o tych stworzeniach i nie bała się ich ani trochę
-
Tak? - uśmiechnął się do Seamusa i Gabriell
-
No... bo przecież one... one... wcale nie są groźne, prawda? -
wyjąkał Seamus.
-
Nie bądź taki pewny! - zawołał Lockhart, celując w niego palcem.
- Mogą być diabelsko sprytnymi gałganami!
Chochliki
jarzyły się niebieskawym blaskiem i miały około ośmiu cali
wzrostu, a ich głosy były tak ostre i przenikliwe, że
przypominały kłócące się papużki. Natychmiast zaczęły miotać
się po klatce, bębnić w pręty i wykrzywiać na najbliżej
siedzących.
- A
więc dobrze - powiedział Lockhart donośnym głosem. - Zobaczymy,
jak sobie z nimi poradzicie!
I
otworzył klatkę.
Wybuchło
okropne zamieszanie. Chochliki rozleciały się we wszystkie strony z
szybkością rakiet. Gabriell czmychnęła pod ławkę i zaczęła obserwować sytuację. Dwa złapały Neville’a za uszy i uniosły go
w powietrze. Kilkanaście wystrzeliło przez okno, obsypując
ostatni rząd ławek szczątkami zbitej szyby. Reszta buszowała po
klasie, robiąc więcej szkód niż oszalały nosorożec. Porwały
kałamarze i obryzgały całą klasę atramentem, darły na strzępy
książki i arkusze papieru, strącały obrazki ze ścian,
przewróciły do góry nogami kosz ze śmieciami, wyrzucały przez
okno książki i torby. Po kilku minutach połowa klasy siedziała
pod ławkami, a Neville kołysał się na żyrandolu pod sufitem.
-
No, dalej, poradźcie sobie z nimi, przecież to tylko chochliki -
szydził Lockhart.
Podwinął
rękawy, machnął różdżką i ryknął:
-
Peskipiksi
pesternomi!
Dziewczyna zaśmiała się gdy chochliki wyrwały nauczycielowi różdżkę a ten dał nura pod biurko. Zabrzmiał
dzwonek i Gab szybko zabrała swoje rzeczy i wybiegła z klasy. Resztę dnia spędziła na wylegiwaniu się na błonia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz