Przez
kilka następnych dni w szkole mówiono głównie o napaści na Panią
Norris. Filch starał się, żeby nikt o tym nie zapomniał,
ostentacyjnie krążąc wokół miejsca, gdzie ją znaleziono, jakby
się spodziewał, że napastnik powróci na miejsce zbrodnii. Przez ten czas Gabriell dostała list od rodziców.
Kochana córeczka
Bardzo nas zawiodłaś ponieważ od września nie napisałaś ani jednego listu, postanowiliśmy więc sami napisać. Jak się czujesz w nowej szkole? U nas wszystko dobrze, choć Margaret ciągle się o ciebie pyta. Mamy nadzieję że będziesz miała czas na odpisanie nam. Bardzo za tobą tensknimy i cię kochamy.
Kochana córeczka
Bardzo nas zawiodłaś ponieważ od września nie napisałaś ani jednego listu, postanowiliśmy więc sami napisać. Jak się czujesz w nowej szkole? U nas wszystko dobrze, choć Margaret ciągle się o ciebie pyta. Mamy nadzieję że będziesz miała czas na odpisanie nam. Bardzo za tobą tensknimy i cię kochamy.
Mama, Tata i Diana
Dziewczyna właśnie biegła do klasy Historii Magii. Musiała się przebrać
ponieważ Ron przypadkowo wylał na nią sok dyniowy. Historia
magii była najnudniejszym przedmiotem w rozkładzie
zajęć. Profesor Binns, który jej nauczał, był jedynym
duchem wśród profesorów. Był stary i pomarszczony; powszechnie
sądzono, że w ogóle do niego nie dotarło, iż umarł. Pewnego
dnia znaleziono jego martwe ciało w fotelu przed kominkiem w pokoju
nauczycielskim, ale jego zwyczaje i rozkład dnia wcale się od tego
czasu nie zmieniły. Profesor Binns otworzył swoje notatki
i zaczął czytać głosem monotonnym jak stary odkurzacz, aż prawie
wszyscy wpadli w głębokie
otępienie,
od czasu do czasu otrząsając się z niego na krótko, by zapisać
jakieś nazwisko lub datę, i zasypiając ponownie. Gabriell położyła głowę na ławce i przymrużyła oczy. Zaczęła rozmyślać o swoim życiu, przed jej oczy wpłynęły obrazy z jej nastoletniego życia. Nagle słowa Hermiony przywróciły ją do rzeczywistości.
-
Granger, panie profesorze. Ciekawa jestem, czy mógłby pan nam coś
opowiedzieć o Komnacie TajemnicProfesor Binns zamrugał nerwowo.
- Wykładam historię magii - powiedział suchym, nieco świszczącym głosem. - Zajmuję się faktami, panno Granger, a nie mitami czy legendami. - Odchrząknął, skrzypiąc przy tym jak kreda po tablicy, po czym wrócił do swojego tematu. - We wrześniu tego roku podkomitet sardyńskich czarodziejów...
I urwał. Hermiona podniosła rękę i wymachiwała nią bezczelnie.
- Panno Grant?
- Panie profesorze, czy legendy nie opierają się na faktach?
Szczere zdumienie, z jakim spojrzał na nią profesor Binns, upewniło Harry’ego w przekonaniu, że jeszcze żaden uczeń, żywy czy umarły, nie przerwał mu wykładu.
- No cóż - powiedział wolno profesor Binns - tak, sądzę, że można bronić takiego punktu widzenia. - Przyglądał się Hermionie z taką uwagą, jakby po raz pierwszy w swojej karierze zobaczył ucznia. - Legenda, o której wspomniałaś, jest jednak tak sensacyjną, powiedziałbym wręcz niedorzeczną opowieścią...
Teraz cała klasa wsłuchiwała się z taką uwagą w to, co mówił, że musiało to zastanowić nawet jego. Wszyscy wpatrywali się w jego usta, czekając na każde słowo, które z nich spłynie. Z tak niezwykłym zainteresowaniem spotkał się po raz pierwszy i wydawał się tym całkowicie wyprowadzony ze swojej normalnej, sennej równowagi.
- No cóż... Zaraz, niech no pomyślę... Komnata Tajemnic... No więc, jak na pewno wszyscy wiecie, Hogwart został założony ponad tysiąc lat temu... dokładna data nie jest znana... przez czworo największych czarodziejów i czarownic tamtych czasów: Godryka Gryffindora, Helgę Hufflepuff, Rowenę Ravenclaw i Salazara Slytherina. Do dziś ich nazwiska noszą wasze cztery domy. Razem zbudowali ten zamek z dala od wścibskich spojrzeń mugoli, była to bowiem epoka, w której ludzie bali się magii, a czarownice i czarodzieje byli bardzo prześladowani. Przez kilka lat nasi założyciele pracowali razem w zgodzie, wyszukując młodych, którzy wykazywali cechy właściwe rodzajowi czarodziejskiemu i sprowadzając ich do zamku, by uczyć ich tutaj magii. Później jednak doszło między nimi do brzemiennych w skutki sporów. Wszystko zaczęło się od Slytherina, który zażądał, by nabór uczniów był bardziej selektywny. Uważał on, że nauczanie magii powinno być zastrzeżone wyłącznie dla rodów czarodziejskich czystej krwi. Sprzeciwiał się przyjmowaniu uczniów z mugolskich rodzin, uważając, że nie są godni zaufania. Po jakimś czasie doszło na tym tle do poważnego sporu między Slytherinem i Gryffindorem, w wyniku którego Slytherin opuścił zamek. Tyle wiemy z godnych zaufania źródeł historycznych - powiedział po chwili - ale wokół owych wiarygodnych faktów narosła fantastyczna legenda o Komnacie Tajemnic. Zgodnie z nią Slytherin miał zbudować w zamku tajemną komnatę, o której nie wiedzieli inni założyciele Hogwartu. Legenda mówi, że zapieczętował ją magicznym zaklęciem, tak że nikt nie może jej otworzyć, dopóki w szkole nie pojawi się jego prawdziwy i prawowity dziedzic. Tylko ów dziedzic może przełamać pieczęć czarów, otworzyć Komnatę Tajemnic, uwolnić uwięzioną w niej grozę i oczyścić szkołę ze wszystkich, którzy nie są godni, by studiować magię. Cała ta sprawa jest oczywistą bzdurą - oświadczył stanowczo. - Najznakomitsi, najbardziej uczeni czarodzieje wielokrotnie przeszukiwali całą szkołę, aby znaleźć jakieś ślady owej legendarnej komnaty. Niestety, ta komnata istnieje tylko w legendzie. To opowieść, którą straszy się naiwnych.
- Panie profesorze... co pan miał na myśli, mówiąc o „grozie” uwięzionej w Komnacie Tajemnic?- zapytała Gab, nie zwracając uwagi na mordercze spojrzenie profesora.
- Są tacy, którzy wierzą, że to jakiś potwór, nad którym władzę ma tylko prawowity dziedzic Slytherina - odpowiedział profesor Binns suchym jak słoma głosem.
Wszyscy spojrzeli po sobie z lekkim niepokojem.
- Powtarzam, coś takiego nie istnieje - oświadczył profesor Binns, przerzucając swoje notatki. - Nie ma żadnej Komnaty Tajemnic i żadnego potwora.
- Ale... panie profesorze - odezwał się Seamus Finnigan - skoro Komnata Tajemnic może być otworzona tylko przez prawowitego dziedzica Slytherina, to przecież nikt inny nie mógłby jej znaleźć, prawda?
- To nonsensowne założenie, O’Flaherty - odpowiedział profesor Binns, już wyraźnie poirytowany. - Skoro tyle pokoleń dyrektorów Hogwartu nie znalazło żadnych...
- Ale... panie profesorze - pisnęła Parvati Patii - żeby ją otworzyć, na pewno trzeba użyć czarnej magii, a...
- To, że czarodziej nie używa czarnej magii, nie oznacza, że nie potrafi jej użyć, panno Pennyfeather - prychnął profesor Binns. - Powtarzam, skoro tacy jak Dumbledore...
- Ale może trzeba być spokrewnionym z rodem Slytherina, więc Dumbledore nie mógł... - zaczął Dean Thomas, ale profesor Binns miał już tego dosyć.
- Dość! - przerwał mu ostro. - To jest mit! Nie istnieje żadna Komnata Tajemnic! Nie ma cienia dowodu na to, że Slytherin zbudował choćby tajną komórkę na miotły! Żałuję, że w ogóle wam opowiedziałem tę żałosną legendę! A teraz, jeśli łaska, wrócimy do historii, do solidnych, wiarygodnych i sprawdzalnych faktów!
I nie upłynęło nawet pięć minut, jak brunetka ponownie zasnęła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz